poniedziałek, 21 czerwca 2010

beton.


jechałam dzisiaj autobusem. głodna, wsłuchana w siebie, głucha na świat. pobieżnie obserwowałam. same karykatury. śmierdzących i pachnących, ładnych i brzydkich. śpieszyli się, słuchali muzyki. przepychali się z siatami do wyjścia. niektórzy nie wiedzą co to dezodorant, inni za dużo palą. każdy z nich był jaskrawy, przerysowany. tłumiłam w sobie różne potrzeby. niektórych chciałam przytulić, innych odepchnąć. za bardzo męczyli mój umysł. nie byli w ogóle uniwersalni. bolała mnie głowa od ich słów, bolały mnie nozdrza od ich zapachu, bolało mnie ciało od braku wolnej przestrzeni. napierali na mnie, to nie ludzie, to jakieś wściekłe podróby, które sprawiały, że zapomniałam czym jest świeże powietrze.

wysiadłam, poszłam prosto, zbierało mi się na wymioty. zapaliłam. podszedł do mnie znajomy, wysoki brunet w koszuli. spojrzałam w jego oczy,a w odbiciu zobaczyłam jedną z tych karykatur z autobusu.

wszyscy myślimy, że jesteśmy tak niewiarygodnie wyjątkowi. gówno prawda.


2 komentarze:

  1. zajebiscie jest czuc sie zajebistym, blyszczec w ograniczonych, pieprzonych elitach, udawac inteligenta, czytac wprost i focusa tylko po to, zeby wmawiac innym (i sobie), ze nasze iq przewyzsza rozmiar biustu/przyrodzenia.

    OdpowiedzUsuń