czwartek, 2 września 2010
angelene
środa, 11 sierpnia 2010
autoportret
czwartek, 1 lipca 2010
odmóżdżenie
poniedziałek, 28 czerwca 2010
crystalized
poniedziałek, 21 czerwca 2010
beton.
sobota, 12 czerwca 2010
they only want you when you are 17
niedziela, 6 czerwca 2010
środa, 2 czerwca 2010
Miłość jest jak narkotyk. Na początku odczuwasz euforię, poddajesz się całkowicie nowemu uczuciu. A następnego dnia chcesz więcej. I choć jeszcze nie wpadłeś w nałóg, to jednak poczułeś już jej smak i wierzysz, że będziesz mógł nad nią panować. Myślisz o ukochanej osobie przez dwie minuty, a zapominasz o niej na trzy godziny. Ale z wolna przyzwyczajasz się do niej i stajesz się całkowicie zależny. Wtedy myślisz o niej trzy godziny, a zapominasz na dwie minuty. Gdy nie ma jej w pobliżu - czujesz to samo co narkomani, kiedy nie mogą zdobyć narkotyku. Oni kradną i poniżają się, by za wszelką cenę dostać to, czego tak bardzo im brak. A Ty jesteś gotów na wszystko, by zdobyć miłość. Dzisiaj nie mam nic więcej ważnego do powiedzenia. Jestem upojona bliskością, czuję jak Jego oddech wypełnia moje płuca. Czuję, jak Jego włosy łaskoczą mnie po karku. Czuję, jak Jego gorąc rozpala moje żyły.
niedziela, 16 maja 2010
odbarwienie.
sobota, 15 maja 2010
zaciągam rolety powiek.
środa, 12 maja 2010
Przeglądam się w świeżo pomalowanych paznokciach. Poprawiam włosy. Śmiało wkraczam po dywanie doświadczeń do nowej komnaty pałacu życia.
poniedziałek, 10 maja 2010
usychanie tkanek.
Pragnienie buzuje w żyłach, zagłusza pracę mózgu, zalewa komory serca. Gaśnie światełko w centrum rozsądnego myślenia. Płomienie wydobywające się z oczu rażą wszystko wokół. Czerń, biel, szarości otaczającego świata.Samotność. Brak zaspokojenia. I znów żyję strzępami wspomnień. Stopklatki. Pastelowa pościel i masywna rama łóżka. Krzesło przy komputerze, na którym ledwo się mieściliśmy, kiedy mocował się z moim biustonoszem. Wypełnia mnie złudne, chwilowe ciepło, które na chwilę mnie uspokoi. Tylko na jeden, krótki moment. O którym marzę, żeby stał się wiecznością.
Nagle uderzenie zimna. Błysk, znów ciemność. Zderzam się z rzeczywistością. Sama, sama, ja, pierdolona ja, której mam dość, która mnie zabija, pogrąża. Nie mogę już patrzeć na swoje ciało zniszczone przez Ciebie. Słyszysz? Pociągnąłeś mnie na samo dno jednym krótkim zdaniem. Jednym słowem skresliłeś wszystko, nas, mnie. Znów byłąm taka naiwna, pełna nadziei, która wiodła mnie za nos. Ja, mięso modlitwy, w którą tak beznadziejnie wierzę, klęcząc na kamiennej posadzce świątyni.
Wszystko inne omija mnie, przepływa wzdłuż bladej twarzy jak delikatny wiatr. Stoję nieruchomo pośrodku głuchego zgiełku za szklaną przesłoną. Nie rozpoznaję twarzy, dźwięków, obrazów.
Gaszę papierosa. Przekarmiona wspomnieniami, wyjmuję łańcuszek z ust. I znów nie mogę nic.
niedziela, 9 maja 2010
gówno prawda, proszę państwa.
Dzisiaj koncert życia- GABA KULKA!
ostatnie dni uświadomiły mi, że od miesiąca potykałam się o własne nogi. i nauczyły mnie nie przejmować się słowami ludzi, którzy niewiele znaczą w moim życiu. dzisiaj dziewiąty. po raz siódmy przeżywany pod znakiem miłości, ale dopiero po raz drugi ze smakiem goryczy i cierpienia w ustach.