sobota, 15 maja 2010

zaciągam rolety powiek.


Odpoczywam dzisiaj od ludzi. rozmyślam o tym, co było, o tym, co jest. Mój pokój znów pachnie niepewnością, ale to już nie strach. W mojej krwi znów natłok kofeiny i nikotyny. Nikotyna i kofeina to jedyny nierozerwalny, wieczny związek na świecie.

Czekam kolejnego, niebezpiecznego zrywu, nawrotu przeszłości. Ciężko stwierdzić, czy to cisza przed burzą, czy też długo oczekiwany spokój na dłuższą metę. Co robić, kiedy znowu poczuję, jak drętwieją mi ręce na jego widok. Kiedy znów poczuję, jak mimowolnie spinam mięśnie, brakuje mi tchu, a organizm zacznie krzyczeć o zapalenie papierosa trzęsącymi się dłońmi. Dramatyzuję? Nie. Nie kontroluję siebie. W takich chwilach jestem zamknięta w komorze, pozbawiona tlenu, rozpaczliwie dobijam się do drzwi, za którymi nie jestem uzależniona od nikogo, za którymi da się o wszystkim zapomnieć.


Moim największym, bezsilnym pragnieniem jest wyjąć sponiewieraną dyskietkę o zaostrzonych, wyszczerbionych brzegach z wyniszczonego głuchymi myślami mózgu, uwolnić od niej moje zimne, tak bardzo ciążące serce. Coraz bardziej się pogrążam. Ciemność wwierca się w duszę, wokół panoszą się ostatnie trociny wiary w siebie. Wnętrzności rani sztylet bezsilności. Jestem niczym. Patrzę na siebie przez pryzmat Jego orzechowych oczu. Mówię do siebie jego suchymi, spierzchniętymi wargami, które tak często drażniły moje piersi. Dotykam się Jego ciemnymi dłońmi, rozczesuję coraz rzedsze włosy Jego palcami o idealnie obciętych, szerokich paznokciach, które nie tak dawno pieściły moje ciało. Obracam się w sponiewierane ścierwo, krwawię resztkami nadziei tworząc wielkie kałuże na betonowej podłodze. Topię się w nich. To, co mnie tworzyło, zabija mnie.


1 komentarz:

  1. Fajnie jest w końcu poczytać coś co chociaż w pewnym stopniu odpowiada temu co działo się/dzieje w mojej głowie. Wiem, że świetnie jest się uważać za jedynego, niepowtarzalnego, ale wydaje mi się, że w pewnym stopniu jesteśmy do siebie podobne;) a i tak btw. na dotknięcie TEGO zarostu będę musiała jeszcze trochę poczekać.

    OdpowiedzUsuń